Łączna liczba wyświetleń

piątek, 29 lipca 2011

Remontu ciąg dalszy

 Dzisiaj króciutko , pokój synusia przed i po . Na zdjęciu u góry ta dziura po prawej , a poniżej prawie ukończony , jeszcze parę detali i dodatków i koniec ! A że latorośl to typ męski i nie życzy sobie ,, starych rzeczy " więc problemu dużego nie będzie , kilka prostych dodatków i po kłopocie .
 W między czasie powstało kilka nowych ścianek , za tą ścianką powstanie pralnia i pokój gościnny .
 Wstawienie nowych drzwi to już była konieczność , stare zamykały się na ,, krzesło " czyli klamka podparta krzesłem .
 W tym miejscu w powstanie garderoba .
A to nasi pomocnicy Megi i Afrodyta
 No i oczywiście szeryf domu , ten co absolutnie nie lubi pomagać za to kocha miękkie podusie i wygody - Apollo .



To tak w skrócie żeby was nie zanudzić

środa, 27 lipca 2011

Wersalu czar

 Dzisiejszy post powstał po prostu z nudów. Remont posuwa się ślimaczym tempem, pokój córci ,, się szlifuje " więc chwilowo nie mam zajęcia. Jakiś czas temu wybraliśmy się na wycieczkę do Wersalu, no bo niedaleko i grzechem było by nie zobaczyć tych tak znanych ogrodów. Ja jak zwykle no niby ładne te ogrody,i owszem zadbane,pięknie przystrzyżone ale jak dla mnie wielkiego szału nie ma.Po resztą oceńcie sami

 Za to we wnętrzu pałacu to już mi się strasznie spodobało!Cudeniek takich jak ten stolik ile dusza zapragnie .
A najpiękniejsze to oczywiście sufity, padłam z wrażenia. Fotografie nie oddają pełnego uroku tych malowideł ,w rzeczywistości są jeszcze ładniejsze.



 Tylko pomarzyć o takiej sofce...
 A tu już mebelki z pałacu Marii Antoniny,niestety tylko kilka fotek udało mi się zrobić z fleszem za nim dopadł mnie ochroniarz i kazał wyłączyć.W komnatach Antoniny jest lekki półmrok więc reszta zdjęć jest do niczego.




 Wycieczka się udała, niestety zabrakło czasu żeby popływać łódką ale nic straconego zawsze można wybrać się jeszcze raz. Oczywiście każda wycieczka ma jakieś wady, nasza też miała -bolące nogi , bo co jak co ale chodzenia to jest tutaj dużo.Mina naszych dzieciaczków mówi sama za siebie! Oczywiście w drodze powrotnej już im troszeczkę przeszło i zaplanowali że jeszcze tu wrócimy ale już do samych ogrodów popływać łódeczką.
Mam nadzieję że spodobała wam się ta krótka wycieczka po Wersalu.

wtorek, 26 lipca 2011

Igielnik i kilka innych drobiazgów

 Jakiś czas temu córuś ma zakupiła za grosiki igielnik , bo przecież ,, swoje igły gdzieś trzymać musi ! ". I tak sobie stał taki odrapany , brzydki ale za to z duszą . Żal mi się go zrobiło więc szybciutko został rozkręcony , wyszlifowany i pomalowany . Dostał nową ,, tapicerkę " i w końcu przestał straszyć a zaczął być ozdobą .
 Tak się prezentuje teraz
 Z resztek materiału powstały jeszcze dwie podusie na szpilki , serwetka ( nie wiadomo na co ) i woreczek np. na guziki
 A to oczywiście następna zdobycz wygrzebana w graciarni , jeszcze w stanie surowym .
 Po przemalowaniu
 Jajeczko bez niespodzianki w środku ale za to tak urocze że po prostu nie miałam siły się mu oprzeć
 A tu już się pochwalę ! Zauroczona króliczkami jakie oglądałam na blogach postanowiłam że sobie takiego uszyję albo chociaż spróbuję .Łatwo nie było , wprawy w szyciu nie posiadam a i to całe wywijanie na prawą stronę zszytych części może doprowadzić do białej gorączki ! Ale w końcu udało się , pierwszy króliczek zamieszkał z nami . Chwilowo pomieszkuje sobie na pianinie ale jak skończy się remont u córci w pokoju to zamieszka tam . Dostałam już zlecenie od córci na drugiego ale to za jakiś czas aż ochłonę po tym pierwszym
Chyba zacznę brać przykład z naszego kocura Apolla ten to się potrafi wyluzować w każdej sytuacji .   
Miłego dnia życzę !        

sobota, 23 lipca 2011

Pianino

 Tytuł miał być troszeczkę inny ale niech będzie tak jak jest . Jakieś trzy lata temu szperając po necie natknęłam się na jakimś blogu  ( nazwy niestety nie pamiętam ) na zdjęcie białego pianina . Pianino było stare i przemalowane ale tak bardzo mi się spodobało że długo nie myśląc postanowiłam ze i ja sobie takie sprawie . Oczywiście talent muzyczny jakoś się u mnie nigdy nie objawił ale pianino jako mebel i dekoracja przyda się na pewno . Tak wiec przystąpiłam do szukania , wytyczne trzy : pianino ma być stare , w miarę dobrym stanie i cenie nie zwalającej z nóg . Nie zastąpiony w poszukiwaniach jest oczywiście ebay , i tym razem się nie zawiodłam . Szybko znalazłam odpowiednie pianino w dobrym stanie za grosze no i do tego daleko nie trzeba po nie jechać . Małżon nauczony latami praktyki że lepiej nie pytać po co mi to ? grzecznie zadzwonił , umówił się na konkretny termin po odbiór pianina , zebrał ekipę , pojechał , przywiózł i tu już był mniej entuzjastyczny . No bo na miejscu to i owszem jakoś dali radę tylko okazało się że pianinko waży coś koło 300 kg i nie ma mowy o postawieniu go w mieszkaniu które w tedy wynajmowaliśmy bo podłoga może nie wytrzymać i wpadnie do garażu . Więc stanęło to moje cacuszko w garażu i czekało cierpliwie aż kupimy dom i będzie mogło spokojnie stanąć na honorowym miejscu . Potem doczekało się kupna domu i tak stało sobie znowu ponad rok i czekało cierpliwie na malowanie . Aż dzisiaj po dwóch dniach walki z pędzlami , farbą i papierem ściernym JEST ! takie jak miało być biel złamana wanilią . Może nie idealne ale właśnie takie ma być .

Jeszcze w trakcie

 A tu już finał
Kilka detali


 A na koniec deszczowe migawki z ogrodu ( i duma mojego małżona arbuz ! )
 Moje ulubione brzoskwinki



czwartek, 21 lipca 2011

Niedziele wcale nie są nudne

Niedziela w naszym domu przebiega pod hasłem ,, jedziemy na brocante ! " czyli jedziemy polować na to co ludzie wyprzedają ze swoich domów . I tak zbieram sobie różne ,, skarby " czyszczę , przerabiam , maluję i ogólnie cuduję a potem układam to wszystko na kupkę i czekam na koniec remontu . No bo szans na powieszenie nawet obrazka na razie nie ma , ale każdy remont się kiedyś kończy więc czekam cierpliwie . Tak więc tradycyjnie i tej niedzieli buszowałam między straganikami i wypatrzyłam kilka drobiazgów . Pierwsza była klatka , co prawda mam już dwie ale nie mogłam się oprzeć żeby jej nie kupić . Jeszcze jest w stanie ,, surowym " czyli taka jak ja kupiłam ale jak najdzie mnie wena twórcza to na pewno coś z niej powstanie . Poniżej kilka skarbów które upolowałam , niektóre już zdążyłam przemalować na swoja modłę bo w poprzednim stanie i kolorystyce były nie do przyjęcia . I tak złota ramka i złote świeczniki w nowej szacie czyli biel a na to wanilia .
 Skrzyneczka na mydła nie wymagała żadnych przeróbek bo kolor jak dla mnie idealny .
 Wieszaczki mnie zauroczyły wiec dołączyły do ,, przyda się na potem "....
 Dwie urocze lampeczki naftowe
 Skrzynka na klucze dostała nowy kolorek
 No i to na co od dłuższego czasu polowałam czyli mapa

wtorek, 19 lipca 2011

Chwilowy poryw serca.....

Napatrzyłam się na blogach na pięknie uszyte serduszka i jak to baba zapragnęłam i ja takich cudeniek ! No ale chcieć to dopiero początek , co prawda maszynę do szycia posiadam ale...współpraca między nami różnie się układa . Krawcowa ze mnie żadna ale za to uparta baba to i owszem . Więc z wielkim zapałem zabrałam się do tworzenia moich wymarzonych serduszek . Pierwsze wytwory-potwory wylądowały w koszu bo nawet ciemne okulary nic by nie pomogły w ich oglądaniu .Niezrażona porażką ( za to wściekła jak diabli ! ) dalej męcząc ta biedną maszynę , szyłam prułam , palce kułam aż w końcu coś tam wypociłam ! Nie jest to może szczyt elegancji i perfekcji ale JEST ! Daleko mi do cudeniek które oglądałam ale z braku laku to i wytwory-potwory oblecą . Oto kilka z nich .